POMOC OSOBIE Z PROBLEMEM ALKOHOLOWYM

Inspiracją do napisania tego tekstu był staż kliniczny dla psychologów policyjnych, który odbyłam na Oddziale Leczenia Uzależnienia od Alkoholu w Otwocku. Kto odwiedził to miasteczko wie, że panuje tam wyjątkowy spokój i cisza, specyficzny uzdrowiskowy klimat czyli idealne, kameralne warunki, z których korzysta szpital zapewniając leczenie trafiającym tam pacjentom. Słowo pacjent oznacza osobę chorą, której należy udzielić specjalistycznej pomocy i opieki. Czy w naszej świadomości alkoholik, czyli osoba uzależniona od alkoholu, która nie jest w stanie pić w sposób kontrolowany, funkcjonuje jako osoba chora? Warto w tym miejscu przywołać wciąż żywy i obowiązujący stereotyp alkoholika jako osobnika zlokalizowanego pod budką z piwem, na skwerach miasta, z nieodłącznym atrybutem - butelką taniego wina, chwiejącym krokiem zmierzającego do domu, brudnego, zaniedbanego, z przekrwionymi oczami i czerwonym nosem, pijącego denaturat lub inne "wynalazki". Takie obrazki wcale nie należą do rzadkości. Należy mieć również świadomość tego, że nie tworzą one całości problemu, że pasują tylko do niektórych osób. Wiele przypadków osób uzależnionych wykracza poza te schematy i streotypowe obserwacje. Alkoholizm, jak mawiają trzeźwiejący alkoholicy jest chorobą demokratyczną, tzn. może dotyczyć każdego bez względu na wiek, płeć, wykształcenie, pozycję społeczno-zawodową, status materialny. Wszyscy są sobie równi, czy będzie to alkoholik spod budki z piwem, czy pijący w samotności wysokogatunkowe alkohole, czy gospodyni domowa pijąca w domowym zaciszu podczas nieobecności domowników, czy młody chłopak zdawałoby się z dobrej rodziny wchodzący w konflikt z prawem będąc pod wpływem alkoholu, czy nietrzeźwy kierowca prowadzący samochód. Osobie uzależnionej, bezpiecznie jest tak myśleć, trwa w iluzji, że jej te obrazki nie dotyczą. Podstawowa sprawa - ona nie dostrzega problemu z alkoholem we własnym życiu, nie widzi na jakie straty naraża poprzez swoje picie rodzinę, pracę, samą siebie. Tkwi w systemie zaprzeczeń i zakłamania, stosując tłumaczenia i wymówki "przecież wcale nie piję więcej niż inni", "przecież wszyscy piją, nie jestem wyjątkiem", "przecież piwo i wino to nie alkohol", "ja to dopiero mam dobrze z moją mocną głową, nic dziwnego, że muszę więcej wypić", "muszę się napić, żeby znieczulić ból, usunąć moje dolegliwości", "muszę się jakoś odstresować", "jedno piwo mi nie zaszkodzi, aby prowadzić samochód", "mam silną wolę, jak zechcę to nie będę pił, ostatni miesiąc przecież byłem abstynentem", "mamy za sobą ciężki dzień, chodźmy się napić" itd., itd. Może dla niektórych te słowa brzmią znajomo? Może sami stosują podobne tłumaczenia i wymówki, a może słyszą je często w swoim otoczeniu, w domu, w pracy? Tak właśnie funkcjonuje system zaprzeczeń i iluzji typowy dla osób z problemem alkoholowym. Alkoholizm jest chorobą zakłamania i samooszukiwania się. Alkoholik znajdzie mnóstwo powodów, jego zdaniem racjonalnych, uzasadniających jego picie, będzie święcie przekonany o ich słuszności. Tkwi również w złudnym mniemaniu, że to inni są winni temu, że on pije. Nieświadomie przerzuca przykre uczucia, których doświadcza, swoją złość, gniew na innych (żonę, dzieci, podwładnych, przełożonych, kolegów z pracy). Niejednokrotnie można usłyszeć: "gdybyś wystarczająco mnie kochała, gdybyście były bardziej posłuszne, lepiej się uczyły", "gdyby szef się na mnie nie uwziął", "gdyby koledzy nie ciągnęli mnie na piwo", "gdyby praca nie była taka stresująca". Prawda jest taka, że problem tkwi wewnątrz alkoholika. W jego nieumiejętnym rozwiązywaniu problemów, rozładowywaniu napięcia i stresu przez alkohol, słabym radzeniu sobie z przykrymi uczuciami złością, smutkiem, cierpieniem i bólem, tłumieniu tych emocji i topieniu ich w alkoholu.

Istotą choroby alkoholowej poza systemem zaprzeczeń i iluzji jest przymus picia. Alkoholik pije, bo musi. Nie dlatego, że brakuje mu silnej woli, czy też dobrych chęci. Jego choroba nie jest też grzechem. To po prostu choroba, którą warto wcześnie rozpoznać i leczyć. Anna Dodziuk w swojej publikacji "Trudna nadzieja" pisze w ten sposób "weźmy dowolne inne schorzenie i wyobraźmy sobie, że zamiast zaprowadzić naszego pacjenta do lekarza, postępujemy tak, jak zwykle z alkoholikami. Robimy choremu awantury, apelujemy do jego sumienia, namawiamy, żeby się zmienił, wygłaszamy kazania."

Potrzeba nam konkretnych, rzeczowych informacji, zmiany nastawienia wobec problemu, potrzeba wreszcie lepszego zrozumienia tej choroby. Wtedy dopiero będziemy mogli zareagować we właściwy sposób, odpowiednio wcześniej przyjść z pomocą. Ten artykuł ma otworzyć nam oczy na problem, który jest prawdziwy i realny w każdym środowisku pracy. Dostrzegając go jesteśmy w stanie coś z tym zrobić. Na początek  wystarczy umieć rozpoznać problem, zrozumieć go i skierować potrzebujących tam, gdzie mogą uzyskać fachową pomoc. Rozejrzyjmy się wokół siebie, czy w naszym najbliższym otoczeniu, wśród kolegów, przełożonych i podwładnych w pracy, w gronie rodzinnym, w kręgu znajomych i przyjaciół nie ma osób z problemem alkoholowym, zmagających się z chorobą? W tym miejscu nasuwa się kolejne pytanie: kiedy można mówić o uzależnieniu, czyli piciu nałogowym? Choroba rozwija się na przestrzeni lat, w jej rozwoju można wyróżnić kilka faz (picie towarzyskie, fazę ostrzegawczą, krytyczną i chroniczną). Zgodnie z obowiązującą klasyfikacją ICD-10 WHO diagnoza uzależnienia uwzględnia następujące wskaźniki.
1) Kiedy osoba utraciła kontrolę nad piciem (pije więcej, dłużej niż początkowo zamierza, ciągami od 2 dni wzwyż);
2) Kiedy doświadcza objawów abstynencyjnych po odstawieniu alkoholu, przerwaniu dłuższego picia (drżenie kończyn, silny lęk, dreszcze, skurcze mięśni, pocenie się, nudności i wymioty, niekiedy tez zaburzenia świadomości, a nawet majaczenie);
3) Kiedy doświadcza silnego pragnienia, głodu alkoholowego lub poczucia przymusu picia;
4) Kiedy mają miejsce zmiany tolerancji (znacznie słabsza lub mocniejsza głowa, można wypić dużo więcej niż dawniej bez objawów upicia, bądź wystarczy mniejsza dawka alkoholu, żeby poczuć się pijanym);
5) Kiedy następuje zaniedbanie dotychczasowych zainteresowań i innych źródeł przyjemności;
6) Kiedy osoba pije pomimo ewidentnych strat i szkód (pogorszenie stanu zdrowia, relacji rodzinnych, zawodowych, koleżeńskich, sytuacji finansowej). Wymieniłam sześć objawów, które stanowią kryteria diagnostyczne uzależnienia. Wystarczy, że występują trzy spośród nich, aby stwierdzić chorobę.

W jaki sposób można pomóc tym ludziom? Z pewnością wymagają oni specjalistycznej pomocy, tylko sami nie są w stanie tego dostrzec z racji mechanizmów obronnych, zaprzeczeń i iluzji, nie są w stanie obiektywnie i krytycznie ocenić własnej sytuacji. Tkwią w zaklętym kręgu zakłamania i jeśli pozostaną sami ze swoim problemem, będą jak niewyhamowany samochód na oblodzonej szosie, stanowić zagrożenie nie tylko dla siebie, ale również dla swoich najbliższych, często współuzależnionych. Współuzależnienie -to szkodliwy sposób przystosowania się do chorej sytuacji. Żony alkoholików poprzez swoją pomoc mężom nieświadomie sprzyjają chorobie, podobnie przełożeni bądź koledzy z pracy fałszywie pojmujący lojalność. Wytrzeźwieniu nie sprzyja ochrona alkoholika, przymykanie oczu i niedostrzeganie problemu, przyjmowanie odpowiedzialności za alkoholika, chronienie go przed skutkami, ponoszeniem konsekwencji za własne czyny i postępowanie, zatajanie szkód i wybryków, współkłamstwa. Jak to wygląda w praktyce? "nie sprzątać po jego pijackich wyczynach, nawet gdyby mieli to zobaczyć sąsiedzi albo utrzymywane dotąd w nieświadomości dzieci (zresztą one i tak już wiedzą). Nie rozbierać i nie kłaść do łóżka, nawet gdyby miał przespać całą noc na podłodze w korytarzu albo z głową w umywalce. Nie dzwonić do szefa z usprawiedliwieniem nieobecności, nawet gdyby miało go to kosztować utratę pracy (i tak wkrótce go wywalą). Nie czekać do północy z obiadem, nie pomagać leczyć kaca. Nie płacić długów, nie tłumaczyć przed znajomymi i rodziną, że chory i zmęczony, nie przepraszać przyjaciół za jego skandaliczne zachowanie. Jednym słowem, nie udawać, że wszystko jest w porządku. Jeżeli chce się pomóc alkoholikowi znaleźć drogę do leczenia, trzeba zacząć traktować go stanowczo i konsekwentnie".

Jak w takim razie skłonić alkoholika do podjęcia leczenia odwykowego? W języku psychologii funkcjonuje termin kryzys, czyli mówiąc prościej - dno, alkoholik musi go sięgnąć, musi przerazić się czekających go konsekwencji. Może to być strach przed wyrzuceniem z pracy, strach przed utratą rodziny, pogarszający się stan zdrowia, straty materialne, zaciągnięte długi. Musi zobaczyć i doświadczyć tego przerażenia i rozpaczy, skonfrontować się z prawdą, sięgnąć "dna", żeby móc się od niego odbić. Czekanie na pojawienie się kryzysu, osiągnięcie dna przez alkoholika może się niebezpiecznie przedłużać w czasie i stanowić zagrożenie dla życia (alkoholik może spowodować wypadek, może się zapić na śmierć). Można przeprowadzić interwencję wobec osoby uzależnionej. W spotkaniu takim bierze udział kilka osób od 2 do 4. Mogą to być członkowie rodziny, kolega z pracy, przełożony, psycholog. Następuje konfrontacja alkoholika z konkretnymi faktami wynikającymi z picia przez niego alkoholu, skutkami jego picia w domu, w pracy, aby wymusić na nim decyzję o podjęciu leczenia. Jasno określamy ultimatum "masz się leczyć, bo...(np. zostaniesz zwolniony z pracy)". Dla niejednego mężczyzny, dla którego praca stanowi dużą wartość jest to wystarczająca motywacja do podjęcia leczenia. Dla kobiety taką motywacją jest możliwość utraty rodziny.

Chciałabym poświęcić więcej uwagi i miejsca leczeniu odwykowemu, psychoterapii uzależnienia. To właśnie na oddziale odwykowym, w pierwszych dniach swego pobytu pacjent dowiaduje się, że jest uzależniony od alkoholu (w wyniku przeprowadzonej diagnozy), że jego choroba rozwija się, postępuje, że jest nieuleczalna (jak mówią trzeźwiejący alkoholicy "jak z kiszonego ogórka nie zrobisz świeżego, tak samo alkoholik nigdy nie będzie mógł pić w sposób kontrolowany"), że ma do wyboru życie w trzeźwości albo śmierć. Leczenie odwykowe koncentruje się na demaskowaniu mechanizmów uzależnienia - zaprzeczania i iluzji, a nie poszukiwaniu przyczyn choroby i ich usuwaniu. Pacjent uczy się identyfikować z chorobą (mam na imię...jestem alkoholikiem), rozpoczyna proces utożsamiania się z chorobą i jej akceptowania, poznaje i uświadamia sobie ogrom destrukcji wywołanej przez alkohol, podejmuje decyzję o rozpoczęciu procesu zdrowienia i przejmuje pełną odpowiedzialność za swoje życie. Leczenie odwykowe to dopiero początek długiej, powolnej drogi, mozolnej pracy nad sobą. Im szybciej alkoholik uzna swoją bezsilność wobec alkoholu, fakt, że nie może kontrolować swojego picia, tym ma większe szanse na trzeźwienie.

Można powiedzieć, że leczenie odwykowe bardziej przypomina szkołę, aniżeli szpital. Zajęcia odbywają się w trzech kilkunastoosobowych grupach w godzinach od 7.00 do 20.00. Pacjenci ubrani na sportowo z plikiem materiałów edukacyjnych (m.in. pisanych przez siebie prac). Czas maksymalnie wypełniony i zorganizowany, są ustalone reguły zachowania i obowiązuje dyscyplina. Pierwszego dnia pobytu pacjent jest informowany o istniejących zasadach, którym ma się podporządkować. Wie czym skutkuje nieprzestrzeganie regulaminu - przerwanie leczenia i wcześniejszy wypis ze szpitala. Grupa jest otwarta, tzn. są w niej pacjenci z różnym stażem, mniej lub bardziej zaawansowani pod względem długości pobytu. Na twarzach nowoprzybyłych maluje się zagubienie, onieśmielenie, niepokój, przerażenie, zdziwienie, ciekawość. Pewnie w nie jednej głowie rodzi się pytanie "co ja tu robię?". Początki odnalezienia się w nowej rzeczywistości mogą okazać się trudne. "Nowi" mogą jednak liczyć na życzliwe i pełne zrozumienia przyjęcie ze strony współpacjentów oraz fachową pomoc terapeutów i personelu medycznego. Znaleźli się we właściwym dla siebie miejscu i nie była to kwestia przypadku, chociaż trudno im się z tym pogodzić. Jeszcze nie są w stanie docenić szansy, jaką jest dla nich rozpoczęcie leczenia. W pierwszym tygodniu pobytu pacjenta na oddziale, jego indywidualny terapeuta układa osobisty plan terapii, w zależności od zgłaszanych przez pacjenta problemów. W ostatnim tygodniu pobytu  pacjent przedstawia plan dalszego zdrowienia. Przez rok do półtora roku pacjent powinien pozostawać pod opieką poradni odwykowej, uczestniczyć w spotkaniach grupy terapeutycznej oraz wspólnoty AA, przyjeżdżać na zjazdy absolwentów (1 x na 2 m-ce) do Otwocka, unikać kontaktu z alkoholem, miejscami i ludźmi kojarzonymi z alkoholem. Niech nikogo nie dziwi fakt nieobecności trzeźwego alkoholika na spotkaniach i imprezach z alkoholem (imieniny, wesela itp.). To dla niego duże zagrożenie, którego konsekwencją może być nawrót choroby. Wraz z rozpoczęciem drogi zdrowienia alkoholik doświadcza poczucia osamotnienia i pustki wynikających właśnie z utraty dawnych kolegów od kieliszka, nieufności rodziny. Nic dziwnego, że wyjeżdżając z Otwocka są pełni obaw. Mają świadomość, że nie będzie łatwo uczyć się nowego sposobu życia w trzeźwości. Bez otwierania się na pomoc z zewnątrz, bez oparcia w grupie terapeutycznej, bez mittingów wspólnoty AA jest to niemożliwe. Jak pisze Ewa Woydyłło w swojej książce "Początek drogi", alkoholik, który pragnie żyć w trzeźwości, będzie musiał nauczyć się wielu rzeczy, które dotąd załatwiał za niego alkohol (...). odpowiedzialności za siebie, za swoje zachowania i nastroje psychiczne, za samopoczucie i stosunki z innymi ludźmi (...). Pamiętajmy, że ma to teraz być życie na trzeźwo i że ma się go uczyć ktoś kto dotąd całymi latami nie żył na trzeźwo (...). Alkoholicy, którzy pragną nie wracać do picia, powinni więc pójść tam, gdzie znajdą takich, którzy już umieją sobie poradzić z głodem alkoholowym, z nawykami alkoholowymi, z emocjami i nerwami nie przyzwyczajonymi do powściągania i opanowywania. Wspólnota AA daje możliwość dzielenia się doświadczeniem, umacnia, daje nadzieję, pomaga w uczeniu życia w trzeźwości. Miałam możliwość zobaczyć taki mitting, słyszałam jak sobie radzą absolwenci Otwocka realizując swoje plany zdrowienia w codziennym życiu. Widziałam tam ludzi, którzy budzili mój szacunek i podziw. Niewiele zdrowych osób tak świadomie, konsekwentnie i z taką odpowiedzialnością przeżywa swoje życie, podejmując każdego dnia pracę nad sobą, mając świadomość swoich słabości i ograniczeń.

Jaka jest zatem efektywność leczenia? Statystyki pokazują, że 1/3 pacjentów nie wraca do picia, 1/3 pacjentów potrzebuje kilku kuracji odwykowych, aby uznać swoją bezsilność, wobec 1/3 pacjentów leczenie nie jest skuteczne. Pamiętać trzeba, że skuteczność leczenia wynika z osobistego zaangażowania pacjenta, jego aktywności, otwartości i motywacji do zmiany. Można coś zmienić znając prawdę, nazywając rzeczy po imieniu, przeżywając uczucia na trzeźwo, uświadamiając sobie ogrom strat i szkód wyrządzonych przez własne picie, rozliczając się z przeszłością, a jednocześnie pamiętając o niej. 

sierż. Edyta Zdanikowska
Zespół Psychologów


Powrót